Dębowe barki na alkohol, stoliki kawowe, stoły do salonu czy jadalni, biurka elektryczne, zegary i wiele innych. W Sękowni stawiamy na niestandardowe podejście, bez ilość, ale z sercem i toną pracy do każdego z naszych projektów. W meblach szukasz czegoś więcej niż brył? Jesteś we właściwym miejscu. Sprawdź nasze pomysły!
Dziękuję, że przeczytałeś do końca. Jeśli masz pytania, pomysł, albo po prostu chcesz podzielić się swoją historią – napisz. Bo czasem nawet zwykły kawałek drewna potrafi opowiedzieć coś niezwykłego. 🌳
Na powierzchni blatu zauważyłem pęknięcie. Zazwyczaj w takich przypadkach sięgam po żywicę albo drewniane motylki. Ale tym razem coś mnie tknęło. Pod ręką leżał klucz – zwykły, stalowy, trochę zniszczony. I nagle pomyślałem: a może to właśnie on stanie się częścią tego projektu?
Trzy różne klucze, trzy różne rozmiary. Wyfrezowałem dla nich miejsce, dopracowałem dłutem, wkleiłem na mocny klej. Efekt? Pęknięcie zabezpieczone, a blat zyskał nowy symbol – klucze, które łączą, a nie
otwierają.
Kiedy blat był gotowy, przyszedł czas na nogi. W sklepie narzędziowym moją uwagę przyciągnęły… trzonki do siekier. Miały piękny kształt, świetną fakturę i wydały mi się po prostu idealne.
Przyciąłem je, przeszlifowałem, pomalowałem – część na biało, część zostawiłem w naturalnym kolorze drewna. Wkleiłem, ustabilizowałem kołkami i zostawiłem na noc. Rano patrzyłem na gotowy stolik i pomyślałem: „Tak właśnie powstają rzeczy, których nie da się zaplanować – po prostu się dzieją.”
Trzy warstwy lakieru akrylowego, lekkie szlifowanie pomiędzy i… gotowe. Po tygodniu pracy stolik był skończony. Zorganizowałem małą sesję zdjęciową – tło, aparat pożyczony od siostry (dzięki!) i lampy zrobione z reflektorów budowlanych.
Gdy spojrzałem na gotowe zdjęcia, pomyślałem, że to nie tylko projekt, ale fragment czyjejś historii – tego drzewa, przyjaciela, który mi je podarował, i mojej własnej drogi jako twórcy.
I choć nigdy nie dowiem się, ile to drzewo miało lat, jak długo rosło i co przetrwało – wiem jedno: każdy kawałek drewna nosi w sobie opowieść o czasie, sile i cierpliwości. A moją rolą jest tylko nadać jej nowy rozdział.
Chcesz zobaczyć inne realizacje? Zapraszam do galerii!
Adam Sytniewski
Cześć! Minęło sporo czasu, odkąd ostatnio coś tu wrzucałem. Zwykle, gdy coś tworzę, tak bardzo pochłania mnie proces, że świat wokół przestaje istnieć. Rzadko wtedy sięgam po telefon czy aparat — wszystko dzieje się za szybko, zbyt intuicyjnie. Ale tym razem postanowiłem to zmienić. Dziś pokażę Wam, jak wygląda narodziny jednego z moich projektów – stolika z historią.
Wszystko zaczęło się od prezentu od przyjaciela. Podarował mi kawałek drewna – potężny plaster o średnicy 75 cm i wadze blisko 50 kilogramów. Ten pień pochodził z Norwegii, potem przez trzy lata leżał zapomniany w magazynie jednej z białostockich firm. Dla większości byłby tylko przeszkodą, może opałem. Dla mnie – był początkiem pomysłu.
Zanim drewno mogło stać się blatem, musiałem je wyrównać. Nie mam w warsztacie wielkich maszyn, więc jak zwykle – poradziłem sobie po swojemu. Zbudowałem prowizoryczny planer z tego, co było pod ręką. Nie wyglądał imponująco, ale działał bez zarzutu. Milimetr po milimetrze, frezarka sunęła po powierzchni, aż ukazał się prawdziwy charakter materiału – rysunek słojów, naturalne pęknięcia, głębia koloru. Z usunięciem kory też nie było łatwo, ale to część procesu. W drewnie nigdy nie chodzi o pośpiech, tylko o cierpliwość i szacunek dla materiału.
Pomysły, które najlepiej się przyjęły? Tutaj możesz je sprawdzić!